Tak, wiem, Rzymianie by powiedzieli raczej ante diem quartum Nonas Maias, i w ogóle inaczej by tę frazę sformułowali, ale co tam, bawimy się, tłumaczymy dosłownie i robimy analogię do „Prima Aprilis”. Pastiszowo – bo o pastiszu dzisiaj rozmawiamy.
Ponieważ dzisiaj Star Wars Day, a niżej podpisana jest fanką starwarsów, od kiedy zobaczyła w kinie „Powrót Jedi” w roku 1985 (!!), to będzie tu na blogu starwarsowo. Ale ponieważ jest to zasadniczo blog o antyku, będzie też antycznie.
Nie, nie będzie reprodukowania ilustracji z udawanych starwasowych naczyń greckich, choć one bywają naprawdę pomysłowe. Nie będzie też analizy bardzo sympatycznego artykułu profesor Edith Hall o związkach fabuł Star Wars z Eurypidesem. Będzie za to krótka notka o pewnym poemacie epickim. Tak, poemacie epickim o Gwiezdnych wojnach.

Jack Mitchell, kanadyjski filolog klasyczny, wykładowca Uniwersytetu Dalhousie, gdzie prowadzi zajęcia z zakresu studiów nad antykiem, jest jednocześnie poetą. Jak sam mówi w wywiadzie, Gwiezdne wojny zawsze bardzo lubił, choć nie był zagorzałym fanem (sam ocenia swoje zaangażowanie na „6/10, znałem cytaty z dialogów, ale żadnym uczonym-specjalistą nie byłem”). Kiedy jednak zaczął dzielić się zamiłowaniem do fantastyki z własnymi dziećmi, narodził się pomysł Odysei Gwiezdnych wojen. Pomysł, powiedzmy sobie od razu, zdecydowanie udany.
To jest moment, kiedy przyznaję się: bardzo, bardzo lubię poezję epicką. Z przyjemnością czytam wielką archaiczną, oryginalnie ustnie przekazywaną poezję, nie tylko świata grecko-rzymskiego. Chętnie też wracam do późniejszej literackiej epiki, czy będzie to poemat Apolloniosa z Rodos o wyprawie Argonautów, Eneida Wergiliusza czy nasz swojski Pan Tadeusz. A że do tego jestem fanką uniwersum Star Wars, pomysł Mitchella zaintrygował mnie od razu.
The Odyssey of Star Wars wbrew tytułowi więcej ma wspólnego z Iliadą, bo w oczywisty sposób skupia się raczej na wojnie niż na wędrówce – choć, oczywiście, nie sposób nie docenić terminu odyseja w kontekście fantastyki :). Mitchell zdecydował się na klasyczne metrum epiki anglosaskiej: nierymowany jambiczny pentametr, który z poezją epicką w świecie anglojęzycznym skojarzył przede wszystkim Raj utracony Johna Miltona, do którego wyraźnie odwołuje się Mitchell w swojej inwokacji:

Muza, która zamiast na Parnasie albo w górach Pierii bytuje zupełnie gdzie indziej – na górze Horeb lub Synaj w chrześcijańskim arcydziele Miltona albo na obrzeżu odległej galaktyki, to pewna nowość w stosunku do klasycznej epiki grecko-rzymskiej. Analiza szczegółowych związków pastiszowego poematu Mitchella z Miltonem, a także z grecko-rzymską klasyką, od Iliady po poematy łacińskie, to temat na rzecz dłuższą i zdecydowanie naukową, a to, szczęśliwie, jest wpis na blogu. Przyjrzymy się więc nieco mniej fachowym okiem, jak Jack Mitchell wpisuje Gwiezdne wojny w epicką tradycję antyku.
Poeta wychodzi od prostego faktu, oczywistego nie tylko dla tych, którzy czytali komentarze i uwagi George’a Lucasa: fabuła Gwiezdnych wojen opiera się na schematach i konceptach, występujących w tradycji mitycznej. Nie tylko archetypy bohaterów i ich losów, ale sama idea walki dobra i zła utożsamionych ze światłem i ciemnością, umiejscowienie akcji w odległym czasie i miejscu – wszystko to pozwala przenieść opowiadane przez Lucasa i innych scenarzystów historie w żywiącą się przecież mitycznymi tematami formę epicką.
Poemat Mitchella ma dziesięć ksiąg (jak Raj utracony, a inaczej niż Iliada, Odyseja czy Eneida). Pierwsza, Tatooine, poświęcona jest (krótko) misji Jyn Erso i lądowaniu droidów na Tatooine oraz wszystkiemu temu, co działo się potem, aż do zniszczenia Alderaanu. Druga, The Death Star, kończy się pojedynkiem Obi-Wana i Vadera i śmiercią tego pierwszego. W trzeciej, zatytułowanej Yavin, kończymy akcję epizodu IV – finałem jest ceremonia medalowa, poprzedzona zniszczeniem Gwiazdy Śmierci. Księga czwarta, Hoth, to początek akcji Imperium kontratakuje, od życia rebeliantów na Hoth po ucieczkę z lodowej planety. W piątej, Dagobah, skupiamy się na historii Luke’a i jego spotkaniu z Yodą, aż po odlot na pomoc przyjaciołom. Księga szósta, The Pursuit of the Falcon, opowiada z kolei o tym, co w tym czasie działo się z Hanem, Leią, Chewiem i C3PO, aż do ujawnienia zdrady Lando Carlissiania. W siódmej, Cloud City mamy kluczowe sceny Imperium…, podczas gdy kolejna, The Rescue of Han Solo, rozpoczyna akcję Powrotu Jedi; tu fabułę domyka rozpoznanie Lei i Luke’a jako rodzeństwa. Księga IX, Endor, kontynuuje wydarzenia Powrotu Jedi. Finałowa, dziesiąta księga, The Choice of Vader, zaczyna się od przybycia Luke’a na Gwiazdę Śmierci, a kończy ceremonią zwycięstwa.
To streszczenie jest nieco mylące, bo sugeruje, że akcja poematu obejmuje jedynie wydarzenia z klasycznej trylogii z małym dodatkiem Rogue One. To jednak jest nie do końca prawda. Zgodnie z klasyczną epicką tradycją, główną akcję uzupełniają retrospekcje, czasem wygłaszane przez wszechwiedzącego epickiego narratora, czasem przez postacie. Retrospekcje te obejmują kluczowe wydarzenia trylogii prequeli i kontekst historii postaci i świata. I tak, w księdze V (wersy 340 – 432) Yoda opowiada Luke’owi historię dzieciństwa Anakina i jego związku z Amidalą, podczas gdy w finałowej partii poematu narrator krótko przytacza historię Sithów (130 – 149). Dostajemy więc przegląd całej historii aż do zniszczenia Gwiazdy Śmierci.
Mitchell doskonale zna epicką klasykę i wymagania gatunku, efektownie też je ogrywa, używając w swoim tekście typowych środków artystycznych używanych przez epików. Widać to już w inwokacji: sam fakt jej umieszczenia i odwołanie do Muzy wystarczyłyby do rozpoznania tekstu jako epickiego. Mitchell robi jeszcze jedną rzecz, którą osoby znające tradycję epicką rozpoznają natychmiast. Bardzo często mianowicie pierwsze słowa inwokacji zawierają to, co jest u utworze najważniejsze, jego kluczowy temat. Gniew Achillesa syna Peleusa w Iliadzie, wędrówki człowieka przemyślnego w Odysei, tułaczki i walki Eneasza w Eneidzie, utracona Litwa u Mickiewicza – to wszystko przykłady takiego zjawiska. U Mitchella, jakże adekwatnie, tym kluczowym tematem jest wybór Vadera – podwójny wybór i podwójna metamorfoza, z Anakina w Vadera w Anakina.
Inwokacji jest zresztą więcej, każda księga ma własną, co też bywa w tradycji epickiej (patrz na przykład trzy inwokacje / cztery księgi Argonautyków Apolloniosa z Rodos) i każda zwraca się do innego aspektu Muzy: Muzy odległej galaktyki (I), Muzy jako anioła Mocy (II), strażniczki pamięci (III), bogini gniewu (IV), surowej i bezlitosnej pani opowieści (V), Muzy Ciemnej Strony Mocy (VI), patronki poetyckiej wędrówki przez opowieści (VII), opiekunki mądrości i piękna (VIII), strażniczki zmarłych i pamięci o nich (IX), wreszcie – surowej nieskończoności (X).
Epika ma swoje specyficzne środki, które szczególnie lubi. Uwielbia na przykład katalogi – długie listy postaci i miejsc, dla nas dziś często nużące, ale ważne dla tradycji. Mamy ogromny katalog okrętów greckich w Iliadzie, mamy listę Argonautów w dwustu wersach poematu Apolloniosa z Rodos – i mamy w księdze III poematu Mitchella, w wersach 372 – 408, katalog pilotów Rebelii. Innym typowym dla epiki zabiegiem są powtarzające się formuły i frazy, które Mitchell również stosuje, choć nie robi tego tak często, jak epika homerycka – przykładem może być użyte w Inwokacji księgi I i powtórzone potem w scenie pojedynku Vadera z Luke’iem kneel/ knelt before the throne. Rozbudowane, tak zwane homeryckie, porównania, znane z epiki, to również środek, po który sięga autor The Odyssey of Star Wars, choćby kiedy w księdze I (990 – 1001) używa sekwencji takich porównań przy opisie zniszczenia Alderaanu.
Detale to jedno, ale Mitchellowi udaje się przede wszystkim jedno: nadać opowiadanej historii styl i klimat typowy dla klasycznej epiki, przy zachowaniu gwiezdnowojennego nastroju i wierności materiałowi źródłowemu (bardzo pomysłowo na przykład wplata w tekst cytaty z filmów, zaczynając od more machine than man w inwokacji księgi I).
Czy polecam? Jeśli lubicie epikę i Star Wars – zdecydowanie!