Spisek Pizonów, jakiego nie znacie.

Po serii poważnych analitycznych notek – dziś archeologia blogowa, i to raczej komiczna. Odgrzebuję starą notkę, poświęconą jednej z najgłupszych, a przy tym – najbardziej rozrywkowych teorii spiskowych związanych z antykiem, jakie widział ten świat. Umieściłam ją na swoim blogu popkulturowym, ale potem uznałam, że warto wrzucić i tutaj, jako swoistą parę do notki o świętym grzybie.

 

TAK, JEST PRIMA APRILIS, NIE, JA TEGO NIE ZMYŚLIŁAM!

 

Prawda jest taka: przepadam za teoriami spiskowymi (a ich popkulturowy walor jakoś tam usprawiedliwia istnienie tego wpisu na tym konkretnym blogu). Im głupsza, tym lepsza i tym większy jej walor rozrywkowy. Poczciwe jaszczury w rządzie światowym dawno mi się znudziły – i stąd właśnie dzisiejszy wpis, sponsorowany przez krakowski Massolit, gdzie dziełko swego czasu za 2 PLN zakupiłam. Ergo, oto przed Wami…

 

 

OBJAWIENIE PIZONÓW W DWUNASTU PUNKTACH Z PODPUNKTAMI I EPILOGIEM

 

No więc tak: główna teza książki (broszurki raczej) pana ponoć Abelarda ponoć Reuchlina (ani jednego, ani drugiego, to dość bezczelny pseudonim – AK), który wydaje się w swoje tezy szczerze wierzyć, jest następująca: chrześcijaństwo jako takie zostało wymyślone przez tajną grupę, złożoną z przedstawicieli politycznej i intelektualnej elity Rzymu czasów od Nerona do Marka Aureliusza. Autorzy, straszni egocentrycy, ukryli w swoich książkach (NT, dzieła Ojców Kościoła) mnóstwo dość łatwo odczytywalnych aluzji do siebie i swojej rodziny, ergo następnie zarówno ich zwolennicy, jak i wrogowie te same zakodowane informacje powtarzali/rozkodowywali; innymi słowy, cała kultura Zachodu pełna jest aluzji do Pizonów. To jest o tyle ciekawe, że ewidentnie mamy do czynienia z teorią spiskową stworzoną, by wskazać, summa summarum, dziejową rolę Żydów i chęć jej przez spisek zniszczenia. Zwykle, szczerze mówiąc, Żydzi w teoriach spiskowych odgrywają nieco inną rolę…

 

Oto zaś główne (=co zabawniejsze i bardziej bzdurne) tezy tego dziełka, w zapowiadanych 12 częściach.  Zasadniczo bez komentarza, chyba że mnie szlag trafi i pióro (klawiatura) poniesie.

 

CZĘŚĆ I

 

1. Wyznawcy judaizmu stanowili 10% mieszkańców Imperium (hmmm, raczej nie – AK) i Rzymianie bali się, że stanie się on religią dominującą i obali instytucję niewolnictwa.

 

2. Szczególnie zaś bał się Lucjusz Kalpurniusz Pizon (znany też jako Lucyliusz, adresat listów Seneki, często określany inicjałami KP (tylko że nie – ta identyfikacja jest, hmm, wyssana z palca – AK).

 

 3. KP bał się nie tylko o swoje prawo po posiadania niewolników, ale i o to, że Żydzi go nienawidzą, jako że był przez żonę spokrewniony z Herodem; obawiał się, że nienawidzący pamięci Heroda Żydzi zrobią na niego zamach. KP miał paru synów, wśród nich Ariusza Kalpurniusza Pizona (co prawda historia o nim milczy, no ale nie powstrzyma nas to w drodze do prawdy – AK).

 

CZĘŚĆ II

 

1. Pizonowie postanowili zadziałać metodą „klin klinem” i skopiować od Żydów ideę świętej księgi, tyle że napisać ją tak, żeby gwarantowała niewolnictwo i wieczną władzę Rzymian, w tym w szczególności rodu Pizonów.

 

2. Wynajęli do pomocy starego kumpla Senekę i jego bratanka Persjusza (tylko że nie, krewnym Seneki był inny poeta tej epoki, skądinąd kumpel Persjusza, Lukan), po czym przy ich pomocy napisali Ewangelię wg Marka, a ściślej mówiąc – jej pierwszą wersję.

 

3. Niestety, o pięknym planie zwiedziała się sympatyzująca z judaizmem  cesarzowa Sabina Poppea i kazała mężowi coś z tym zrobić. Ergo, Neron wymyślił spisek Pizonów i pozbył się części konspiratorów (dobra, tak zwany spisek Pizonów rzeczywiście miał miejsce, choć chodziło jakby trochę o co innego – AK).

 

CZĘŚĆ III

 

1. Jednakowoż, część Pizonów przeżyła. Syn Lucjusza Ariusz (nie ma takiego w historii – AK) celowo sprowokował wybuch wojny w Judei w roku 66 n.e., żeby zniszczyć Świątynię w zemście za brak wiary Żydów w sfabrykowaną przez jego tatusia historyjkę (TYLKO ŻE NIE – AK).

 

2. W tzw. międzyczasie Pizonowie podrzucili Neronowi kreta, w postaci niewolnika Epafrodyta, który cesarza w końcu zamordował (to skomplikowane; Epafrodyt był wyzwoleńcem Nerona, to on miał pomóc w jego samobójstwie, za następnego reżimu zrobił karierę – AK).

 

3. Do konspiracji włączono wtedy rzymskiego generała Wespazjana; w tym czasie Ariusz Kalpurniusz Pizo zdążył już napisać Ewangelię wg Mateusza, nową wersję Ewangelii wg Marka i Ewangelię wg Łukasza. Każda postać, której imię zawierają litery P, I, S i O (a szczególnie wszystkie postacie imieniem Ioseph-Józef) to alter ego autora. Najważniejsze alter ego autora to Jezus Chrystus, choć w jego imieniu nie ma ani P, ani O. Ciekawe, co nie?

 

CZĘŚĆ IV

 

1. Następnie kolesie wymyślili Pawła z Tarsu. 2. Następnie, co jeszcze zabawniejsze, ci sami kolesie wymyślili Józefa Flawiusza (jedną z najlepiej biograficznie udokumentowanych postaci literatury greckiej tych czasów – AK). 3. Podsumowując tę część rozważań: po śmierci starszego Pizona z rąk Nerona, jego syn ucieka, ukrywa się przed ludźmi i przez 73 lata pisze kanon Nowego Testamentu i corpus dzieł Józefa Flawiusza. Przy Ewangelii wg Łukasza pomaga mu Pliniusz Młodszy.

 

Panowie w dziele tworzenia nowej świętej księgi nie byli sami. Pomagali im także i inni autorzy. I tak kolejne dzieła (współ)tworzyli:

 

1. List do Hebrajczyków – Flawiusz Arrian (!), zwany też Appianem (!), wnuk Pizona (!) (Arrian to jedna osoba, Appian – inna, pochodzili z różnych krain, po obu zostały pisma, żaden nie był z rodu Pizonów – AK)

 

2. Pisma św. Ignacego – Pliniusz Młodszy (no comments – AK)

 

3. Septuagintę – Ariusz Pizon (YEAH, całą – AK)

 

4. Liczne pisma ojców kościoła, w tym Pasterza Hermasa, Didache, Męczeństwo św. Polikarpa oraz na dodatek traktat o wyprawie Aleksandra Wlk. do Indii, 24 tomy historii Rzymu i pisma nieistniejącego  Epikteta – Flawiusz Arrian Appian (Flawiusz Arrian faktycznie napisał pismo o wyprawie Aleksandra i pomógł spisać dzieła swego mistrza Epikteta; Appian z Aleksandrii faktycznie napisał pismo o dziejach Rzymu – AK).

 

CZĘŚĆ VI

 

1. NT jest pełen tajnych numerycznych kodów, które kodują Pizonów (6 stron objaśnień); najważniejsze z magicznych liczb to 60 (=KP), 14 (=KP) i 16 (=, dla odmiany, KP). 

 

2. Ekskurs – The Number of the Beast:  Jeden z synów Ariusza Pizona zdradził rodzinę, pokonał pod pseudonimem ich protegowanego Bar Kochbę i na złość rodowi napisał Apokalipsę. 666 = „Christus Flavius Iosephus”, czyli wszystkie ważne alter ego jego taty w jednym. Tatuś = Szatan, znaczy się.

 

3. Cd. kodów i symboli: Wielbłąd a.k.a Camel (ten od ucha igielnego; sorry, najwyraźniej starożytni Żydzi i Rzymianie, podobnie jak kosmici, chętnie mówią po angielsku) = Kamillus, rzymski wódz, ten od zniszczenia Wejów jakieś 450 lat wcześniej, ni mniej ni więcej. When we reverse the order of the first two letters of „Iosepos” and add the name of that city, the result is „Oy, Veii” (Nie, nie wiem, o co chodzi – AK). Pantera = Jezus, i stąd kot w butach (Nie, dalej nie wiem, o co chodzi; tzn. wiem, o co chodzi z Jezusem i Panterą, nie wiem, co ma do tego Kot w Butach – AK)

 

CZĘŚĆ VII

 

LUDZIE ŚWIADOMI TAJEMNICY AUTORSTWA NT ROBILI DO NIEJ ALUZJE W CAŁEJ PÓŹNIEJSZEJ HISTORII LUDZKOŚCI:

1. Pizon uważał się za nowego Mojżesza i dlatego przedstawiał się jako Minos – i dlatego Henry Fielding w „A Journey from This World to the Next” umieszcza postać imieniem Minus.

 

2. Piso znaczy (nie, nie znaczy – AK) po łacinie „piekarz”… i dlatego Sherlock Holmes mieszka na Baker Street.

 

3… oraz stąd też (choć diabli wiedzą, jak) opowieść o chodzeniu po śladach z okruszków, domku z piernika oraz Jasiu i Małgosi.

 

4. Kalpurniusz kojarzy się z greckim słowem „kolpos” (=łono), stąd: być na łonie Abrahama i  ukochany uczeń spoczywający na łonie Jezusa.

 

CZĘŚĆ VIII

 

1. Żydzi jakoś nie łapali się na projekt Pizonów, ergo trzeba im było ten projekt jakoś zareklamować; stąd idea wymyślenia Pawła, który z prześladowcy staje się wyznawcą.

 

2. W tzw. międzyczasie córka Pizona Phoebe, pod zmienionym imieniem (jako Pompeja Plotyna) zostaje żoną Trajana; ród Pizonów przejmuje władzę nad światem (NARESZCIE – AK; Plotyna z rodem Pizonów rzeczywiście była spokrewniona).

 

3. Projekt nabiera rozmachu: Pliniusz Młodszy zostaje wysłany do Bitynii (!), by zakładać pierwsze kościoły chrześcijańskie (!!); stamtąd jest niedaleko do Pontu, stąd ksywa Poncjusz, potem przypisana Piłatowi. Pizonowie w tym czasie w przebraniach biskupów objeżdżają znany świat, propagując swoje teorie (co się tu w ogóle – AK).

 

4. Nie wszystkim Rzymianom podoba się plan Pizonów. Krytykują go Juwenalis i Marcjalis, ale Pizonowie ich przekupują. Idee Pizonów propagują: protegowany Pizonów, Plutarch, ich nadworny prawnik, Tacyt oraz syn Phoebe z pierwszego małżeństwa, Swetoniusz (NIE; rodzina Swetoniusza pochodziła ze niższej średniej klasy w afrykańskiej Hipponie, Plotyna urodziła się jako wysoka arystokratka w Hiszpanii, do tego byli mniej więcej rówieśnikami, on nieco starszy – AK). To on, pod przybranym imieniem, został cesarzem (ale którym?? – AK)

 

5. Zarówno Jezus Chrystus, jak i Józef Flawiusz, to aliasy pana KP. Skąd o tym wiemy:

 

a) czternastoletni Józef lubił się uczyć, a dwunastoletni Jezus rozprawiał z mędrcami w świątyni.

 

b) Józef wysłał delegację do Ekbatany, a Jezus powiedział „Idźcie i nauczajcie”.

 

c) Józef koło trzydziestki się poddał Rzymianom, Jezus zaczął nauczać, mając lat 30

 

d) Józef był kiedyś w Kanie Galilejskiej i Jezus był kiedyś w Kanie Galilejskiej.

 

e) Józef kazał swoim żołnierzom wrócić do domu po trzech dniach czekania, a Jezus po trzech dniach zmartwychwstał.

 

f) Józef był oskarżony o defraudację 20 srebrników, a Judasz sprzedał Jezusa za 30 srebrników.

 

g) Józef uratował przed ukrzyżowaniem trzech swoich ludzi, dwóch zmarło, jeden przeżył; Jezusa ukrzyżowano z dwoma łotrami, oni umarli, on zmartwychwstał.

 

No doprawdy nie rozumiem, jak mogło was to nie przekonać.

 

Już wiemy, że Jezus = Józef Flawiusz. Teraz udowodnimy, że Józef Flawiusz = Pizon. Żywot Flawiusza jest pełen zagadek i nie do końca wiarygodny (to ostatnie to akurat prawda – AK). Józef Flawiusz =  Cestiusz Gallus, ten sam, który prowokuje (tylko że nie – AK) powstanie 66 r. = Cezeniusz Gallus; ten sam, bo też Gallus, historia o nim raczej milczy = Cezeniusz Petus, guberator Syrii; ten sam, bo też Cezeniusz =  Trazea Petus, filozof skazany na śmierć przez Nerona; ten sam, bo też Petus = Kalpurniusz Pizo bo też skazany na śmierć przez Nerona. Wniosek : Jezus = Józef Flawiusz = Kalpurniusz Pizon!

 

Teraz to już na pewno jesteście przekonani.

 

CZĘŚĆ XI

 

W historii świata wielu ludzi zdawało sobie sprawę z istnienia konspiracji Pizonów. Oto kilka przykładów:

 

A) Pizonowie celowo użyli chrześcijaństwa do sprowokowania zagłady Żydów za rządów Trajana i kolejnych cesarzy; rabini i ważni Żydzi zdawali sobie z tego sprawę, dlatego często w różnych miejscach umieszczali aluzje do liczb i liter/słów kluczowych dla Kodu Pizonów; i tak na przykład: „far beyond our poor power to add or detract”, czyli rola litery P jak Piso w „Przemowie gettysburskiej” Lincolna;

 

B) 14 stacji Drogi Krzyzowej ORAZ koncept „sweet sixteen”. Podane razem.

 

C) Hasło „The Power of Positive Thinking” (znowu „litera P”)

 

D) Imiona „Shylock” i „Sherlock”

 

E) GI Joe (?????? – AK?)

 

F) Hugo Gernsback napisał opowiadanie pt. „Ralph 124C41+”

 

G) Książek o Czarodzieju z Oz jest: oryginalnych 14, w sumie 40

 

H) Opowiadań o Sherlocku Holmesie jest 56 + 4 powieści, w sumie 60; a ostatnie słowa w ostatnim tekście brzmią „Some day the true story may be told”.

 

Tak, ja też nie widzę związku.

 

Ponieważ Pizon napełnił NT aluzjami do siebie, dającymi się odczytać przy odrobinie wysiłku, czasami odnosili się do nich także i chrześcijanie i muzułmanie (jedni i drudzy wiedzący doskonale, że wierzą w przydatny humbug i przekonani, że nie ma Boga), szczególnie, jeżeli mogli przy okazji kogoś prześladować. I tak:

 

A) Żydzi musieli nosić w średniowieczu kapelusze, bo tych kapeluszy inicjały (CP, cornutum pileum) były identyczne jak inicjały Pizona (CP, Calpurniusz Piso)

 

B) Litera „P” występuje w nazwie „Concentration CamP” (!!!!)

 

C) W Koranie jest 114 „rozdziałów” [tosię chyba „sura” nazywa,. panie autorze]. Czemu tyle? Bo 100 = KP, 14=60=Kalpurnious Piso!

 

D) Prorok do raju udaje się na cudownym koniu, a koń to aluzja do Pizona.

 

E) CP = Communist Party (aluzja do Pizona!)

 

F) Micwot, czyli przykazań, jest w żydowskiej tradycji 613; a 13 dlatego, że jest to świadome odrzucenie czternastki.

 

EPILOG

 

Nie wiem, jak Wy, ja się czuję całkowicie, no po prostu całkowicie przekonana. Takiej konspiracji to jeszcze świat nie widział. Co więcej – tego JEST WIĘCEJ. Niedługo dostarczę.

 

 

Święty grzyb, czyli teorie spiskowe

Serię o teoriach spiskowych związanych z antykiem otwórzmy jedną z bardziej (nie)sławnych książek je głoszących: The Sacred Mushroom and the Cross Johna Allegro, z 1970 roku.

okładka saacfred mushrpopom

Wyjściowe założenie książki Johna Allegro jest niewątpliwie a) niegłupie, b) wielce prawdopodobne. Jest nim mianowicie wskazanie, że w przypadku religii Bliskiego Wschodu, w tym – judaizmu i chrześcijaństwa – istotnym czynnikiem w ich kształtowaniu się były elementy tradycji szamańskiej, związanej z transowością, specyficznymi formami profetyzmu oraz użyciem świętych roślin i grzybów halucynogennych. Nie ma wątpliwości, że ślady takich tradycji są w Biblii hebrajskiej widoczne i że odbijają one wcześniejszy stan cywilizacyjny (1). Punkt wyjścia The Sacred Mushroom and the Cross jest, że powtórzę, całkowicie naukowo akceptowalny.

Plaincourault_webFresk z kaplicy w Plaincourault (Francja), przedstawiający Adama i Ewę pod Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego, które tu ma postać grzyba, być może Amanita muscaria. XII wiek.

To chwilę później zaczynają się problemy.

Pierwszą ważną przesłanką Johna Allegro jest bowiem założenie, że na terenie Izraela/Palestyny/Judei istniała misteryjna grupa, wymagająca inicjacji w swoje obrzędy i posługująca się w rytuałach świętymi substancjami zmieniającymi świadomość. Znowu, to zupełnie nie jest nieprawdopodobne, istnieją liczne precedensy dla tego typu grup na przykład z tradycji greckiej. John Allegro jednak widzi tę grupę nie jako odłam judaizmu, ale jako istniejącą odrębnie, bardzo pierwotną, wywodzącą się wprost z tradycji religii Mezopotamii i kultów płodności (stąd np. idea Boga Ojca – wywiedziona nie z relacji Jahwe z Izraelem, ale z idei boskiego penisa zapładniającego Matkę Ziemię; uprzedzę fakty – boski penis będzie w tym tekście powracał z nużącą regularnością (2)) grupę. Autor nazywa ją właściwym chrześcijaństwem (to, co my nazywamy chrześcijaństwem, jest w jego oczach herezją, która wygrała). Większość śladów istnienia tej grupy została wymazana wspólnym wysiłkiem Żydów, Rzymian i chrześcijaństwa takiego, jakie dzisiaj znamy. Yup, SPISEK. Pozostały idee, obecne w dzisiejszym chrześcijaństwie, ale tak naprawdę w nim kompletnie niezrozumiałe.

Czemu są niezrozumiałe? Ano dlatego, twierdzi Allegro, że nigdy nie było rabbiego imieniem Jeszua/ Jezus, ani nie zdarzyły się przypisywane mu czyny. Jezus był bowiem jedynie kodem, imieniem, które miało zmylić niewtajemniczonym, a jednocześnie pozwolić zachować świętą, niewypowiadalną wiedzę w formie czytelnej dla wtajemniczonych i wyznawców. Gdy zaś taki tekst wpadał w ręce niepowołane – cóż, pozostawały opowieści, których symboliczny sens był niezrozumiały, dało się je za to odczytać dosłownie.

Niestety, twierdzi autor The Sacred Mushroom and the Cross, historia potoczyła się niespodziewanie: w koszmarnie krwawej żydowsko-rzymskiej wojnie lat 66 – 70 n.e. zginęło zbyt wielu wysoko wtajemniczonych. Tekst-kod – znany nam dziś jako Nowy Testament – w zasadzie przestał być zrozumiały na swoim symbolicznym poziomie. Odczytany dosłownie, jako historia religijnego przywódcy imieniem Jezus, stał się początkiem chrześcijaństwa, jakie dziś znamy. Zakodowano w nim bowiem, pod postacią historii nauczyciela imieniem Jezus, prawdę znacznie bardziej prawdziwą (zdaniem autora).

I tu się pojawia grzyb.

Grzyb jest – tu Allegro ma sporo racji – był przez starożytnych kojarzony z piorunem (grzyby rosną, jak wierzyli Grecy, po burzy). Jest więc (to już Allegro) produktem boskiego penisa, poczętym dziewiczo z ziemi, rosnącym bez korzenia. Widzicie analogie do poczęcia z dziewicy? Ja nie bardzo, autor – zdecydowanie. Jako taki, grzyb zawiera szczególną koncentrację boskiego nasienia – znaczy, ma właściwości halucynogenne.

Oczywiście, sam grzyb jest też fallusem, bo ta książka jest jednym wielkim hymnem do fallusa, erekcji i nasienia, nie ma strony bez odwołania do nich. Allegro rozumie kult płodności dosyć specyficznie – właśnie jako kult erekcji, seksu i penisa – i nie pozwala nam ani na moment zapomnieć, że to właśnie ten rodzaj kultu leży u podłoża jego wersji chrześcijaństwa. Podobieństwo szybko rosnącego grzyba do męskich narządów płciowych jest co najmniej równie ważne, jak jego halucynogenne właściwości.

Mówimy bowiem nie o każdym grzybie, ale o jednym, jedynym i specyficznym. Amanita muscaria. O, takim.

muchomor

Generalnie, zazwyczaj, kiedy mowa jest o Jezusie, tak naprawdę chodzi o grzyb. No chyba, że mowa o świętym Piotrze, jego imię też znaczy „grzyb” [tylko że nie – AK]. Z kolei w genealogii Jezusa (tej wskazującej na pokrewieństwo z Dawidem) wszystkie w zasadzie imiona i przydomki znaczą, zgadli/łyście, „penis”. Gdyby mi kto nie wierzył, cytuję:

The oracle of David, son of Jesse; the oracle of the erect phallus (RSV “the man who was raised on high”), the semen-smeared (RSV “anointed”) of the God of Jacob, the Na’im (“heavenly canopy”, RSV; “sweet”) of the stretched penis (RSV: “psalmist”) of Israel.

A jakby nam było mało grzybów, to dorzucę za autorem:

The name Herod, meaning “heron” (Latin ardeola) serves throughout the New Testament as a useful play on the Semitic ‘Ardila’, “mushroom”, as does the feminine form “Rhoda” who opened the door to Peter after his release from prison (Acts 12:13)

Gdybyście się zastanawiali: ponieważ muchomor jest czerwony, to Jezusa w J 19:2 ubierają w czerwoną szatę i koronę cierniową. Ta ostatnia się kojarzy z pozostałościami po obrzezaniu, ta pierwsza, tak, zgadli/łyście, z kolorem penisa. Nie wymyśliłam tego sama, zapewniam; relata refero. Aha, termin „ukrzyżowanie” co prawda odnosi się na pozór do okrutnej kary historycznie stosowanej przez Rzymian, ale w sumie chodzi o to, że jest metaforą „noszenia ciężaru kobiety”, czyli kopulacji. Nie, tego też sama nie wymyśliłam. Że Ostatnia Wieczerza = spożywanie grzyba halucynogennego, już pewnie się domyślacie.

Byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie zauważyła, że autor odnosi się także do pierwiastka kobiecego w swoim wyobrażonym „oryginalnym chrześcijaństwie”. Jest mowa i o świętej prostytutce kultowej, i o tym, że błona otaczająca młody egzemplarz niektórych grzybów jest jak łono, które przebija rodzący się grzyb-penis. W tym wszystkim jakoś zawsze wracamy do tematu seksu (i penisa).

Częścią problemu są też mocno ryzykowne pomysły językoznawcze Allegro, zaskakujące u profesora filologii. Zerknijmy na przykład na taki wywód z rozdziału III:

The Greek word daimön derives, through the Persian dew (there is a strong linguistic affinity between m and w), from a probable Sumerian original *DA…..U_NA, meaning “having power over fertility”.

Z punktu widzenia etymologii (a konkretniej słownika etymologicznego greki klasycznej), δαίμων [daimon] pochodzi od czasownika δαίομαι [daiomai], „rozdawać, rozdzielać”, a jego źródła szuka się nie w sumeryjskim (!), tylko w praindoeuropejskim rdzeniu, zapisywanym w nauce deh ; ten sam rdzeń prawdopodobnie widoczny jest w takich słowach, jak sanskryckie bhaga (znaczenia tutaj) czy staroperskie baga, „bóg”. Dew/daeva i wszelkie jego derywaty w wielu językach wywodzą się z kolei raczej z rdzenia *dyḗws, tego samego, z którego pochodzi grecki „Zeus” i nasz „dzień” (rdzeń oznacza prawdopodobnie „jasny, świetlisty”, a Zeus oryginalnie jest bogiem dziennego, jasnego nieba). Jak widać, nic się nie zgadza, wszystkie skojarzenia są mocno przypadkowe, za to mają budować argument popierający główną, obsesyjną ideę Allegro: kult świętego penisa zapładniającego ziemię.

Albo popatrzmy na taki kawałek:

The fertility god Dionysus (Greek Dionusos) , whose cult emblem was the erect phallus, was also a god of healing, and his name, when broken down to its original parts, IA-U—NU—ShUSh, is almost identical with that of Jesus, having NU, “seed”, only in addition: “Semen, seed that saves”, and is comparable with the Greek Nosios, “Healer”, an epithet of Zeus.

I wszystko by było pięknie, bo Nosios rzeczywiście znaczy “Uzdrowiciel” i faktycznie jest epitetem Zeusa, a i Dionizosa na upór można uznać za bóstwo z płodnością związane, ale etymologia tutaj jest czysto z fantazji: imię Dionizos zwykle kojarzy się z albo tradycyjnie z dios-, dopełniaczem od imienia Zeusa, ojca Dionizosa, albo z czasownikiem diemai, i z cząstką -nus(a), który według jedynego znanego nam antycznego objaśnienia znaczy „drzewo” Językoznawca i badacz mitologii, Michael Janda, widzi w imieniu Dionizosa znaczenie „ten, który pospiesza za drzewem”, rozumianym jako drzewo świata; byłby więc Dionizos bóstwem związanym z kreacją świata i z kosmologią. Żadne z tych słów nie ma, w grece, najmniejszego związku ze spermą ani nasieniem.

Skąd się skądinąd autorowi ulęgło, że „Persephone” znaczy „pochwa”, a „Kore” „penis w erekcji”, to ja nie wiem. No nie wiem, nie wymyślę, ani znajomość greki, ani mitologii mi nie pomaga (i nie, nie wierzę w sumeryjskie etymologie autora).

Ten problem wychodzi zresztą poza falliczne obsesje autora: on generalnie zestawia ze sobą fenomeny z różnych kultur, które mu się kojarzą, i uznaje je za spokrewnione, bo – bo jego zdaniem mają jakąś wspólną etymologię. Najpewniej sumeryjską. Z większością z nich jest jak z daimonem i Dionizosem: jakieś strzępy faktów przemieszane z czystą fantazją.

78891277

Pewnie widzicie już w tym momencie, czemu ta książka wywołała taką silną reakcję w świecie naukowym. No to teraz dodajcie jeden element: osobę autora. Nie mamy do czynienia, jak w przypadku przyszłych bohaterów mojego cyklu o spiskowych teoriach z antykiem w tle, z nawiedzonym pseudouczonym. Przeciwnie; kiedy John Marco Allegro publikował swoje rozważania o genezie chrześcijaństwa, był bardzo znanym archeologiem biblijnym, a jego pozycję określał fakt, że uczestniczył w oryginalnej grupie badającej Zwoje znad Morza Martwego. Miał na koncie liczne ważne publikacje. Miał pozycję i generalnie cieszył się opinią wybitnego specjalisty; kiedy pisał The Sacred Mushroom…, był profesorem teologii w Manchesterze.

Ta jedna książka zrujnowała mu karierę. Na serio wzięto ją jedynie w niektórych kręgach posthippisowskich, w nauce natomiast raz na zawsze podważyła pozycję autora. I, jakby, trochę mnie to – metodologicznie, koncepcyjnie – nie dziwi.

(1) Robert D. Miller II, „Shamanism in Early Israel”,Wiener Zeitschrift für die Kunde des Morgenlandes, Vol. 101 (2011), pp. 309-341

(2) Patrz np. męcząco szczegółowe i w sumie kompletnie zbędne dla wywodu rozważania o piorunie jako boskim orgazmie z ejakulacją, zieeeew [nigdzie nie obiecywałam, że będzie bardzo naukowo 😀 ]