Nie/prawdziwa opowieść

Nie jest prawdziwa tamta opowieść.
Nie sięgnęłaś po ofiarny nóż.
Nie zamordowałaś swoich dzieci.

Zaczęłam ten wpis od trawestacji słynnego fragmentu greckiego poety Stesichorosa (VII/VI w. p.n.e.), z wiersza, w którym odwoływał swoje zarzuty wobec Heleny Trojańskiej. A odwoływał, bo, cóż, po tym, jak napisał wiersz o jej rzekomo wątpliwej moralności, sama Helena pojawiła mu się we śnie, solidnie wściekła. Wysyczała coś w rodzaju „Skoro nie umiałeś dostrzec prawdy o mnie, bogini, to już nie dostrzeżesz” i odebrała mu wzrok. By ją przebłagać, Stesichoros napisał Palinodię, czyli pieśń odwołującą zarzuty – na tyle dobrą, że boska Helena, córka Zeusa, gwiazda w dosłownym tego słowa znaczeniu, przywróciła mu zdolność widzenia. Tak przynajmniej mówi legenda.

Medea zabijająca synka w scenie uwiecznionej na amforze z IV w. p.n.e. (Luwr)

Gdyby to samo miała zrobić Medea, to człowiekiem, który odwoływałby zarzuty, zapewne byłby kolega Eurypides. A zdaje się, że miałby co odwoływać, ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że to jemu (i jego sławnej sztuce zatytułowanej jej imieniem) kolchidzka królewna zawdzięcza wątpliwą sławę dzieciobójczyni.

Zacznijmy od końca. Kim jest Medea Eurypidesa? I od razu – nie ma krótkiej odpowiedzi na to pytanie. Ilość osób, która wypowiedziała się (pisemnie, oczywiście) w tej sprawie jest zastraszająco duża, a i odpowiedzi – mocno zróżnicowane. Bo dla niektórych Medea jest proto-feministyczną bohaterką – w końcu nie da się sprowadzić jej do jednego aktu dzieciobójstwa, a wcześniej próbowała, całkiem skutecznie, poradzić sobie w obcym świecie i znaleźć w nim swoje miejsce. Dla innych jest dowodem mizoginii zarówno autora, jak i jego środowiska – kobietą, która została opisana jako szalona z nienawiści i gotowa na wszystko, bo upierając się przy swoim (a konkretnie nie zgadzając na rozwód), odstawała od ateńskich norm społecznych. Mamy interpretacje Medei jako emigrantki, także jako uchodźczyni. Jeszcze inni widzą w niej istotę boskiego pochodzenia (całkiem słusznie, ona ma bogów bardzo, bardzo blisko w swoim drzewie genealogicznym, jest wnuczką Heliosa i jego małżonki, w niektórych wersjach Perseis-Okeanidy, w innych Perseis-Hekate, bogini magii), która odrzuca swoje człowieczeństwo w akcie dzieciobójstwa, by stać się wcieleniem bezwzględnej, nie znającej granic zemsty. Czasami w podobnych interpretacjach wskazuje się także na fakt, że Medea działa w sztuce bardziej jak heros niż jak kobieta-bohaterka: jak Achilles, gotowa jest na wszystko, by pomścić upokorzenie i zniewagę na swoim honorze, jaką jest decyzja Jazona, by ją porzucić. A to tylko kilka możliwych opcji.

A kim jest Medea bez Eurypidesa i jego następców? Dalej kolchidzką księżniczką. Dalej czarodziejką. Dalej – dziewczyną, która się bez pamięci (choć niekoniecznie z własnej woli, u Apolloniosa z Rodos robią jej to bogowie) zakochuje w Jazonie, zdradza własną rodzinę i ucieka z ukochanym. Dalej czarodziejką. Dalej obcą w obcym kraju. Dalej, nie oszukujmy się, zabójczynią. Co prawda nie we wszystkich wersjach zabija młodszego braciszka – w niektórych ma tylko starszego brata, i zabija go Jazon – ale zdecydowanie winna jest śmierci króla Peliasa, stryja i wroga Jazona, a później – króla Koryntu i jego córki. Tylko dlaczego ich zabiła?

Germán Hernández Amores (1823-1894), Medea na rydwanie. 1887, olej na płótnie (Prado)

No i tu pojawia się wersja inna, starsza od Eurypidesa. Wersja, a raczej wersje. Podobno półlegendarny poeta Eumelos z Koryntu napisał (nie mamy samego dzieła, tylko informacje o nim) opisał śmierć dzieci Medei jako tragiczny wypadek: czarodziejka miała pogrzebać je żywcem w świętej ziemi świątyni swojej patronki Hery, by je unieśmiertelnić, ale podobnie jak Tetydzie z Achillesem czy Demeter z jej wychowankiem Demofontem plan się nie powiódł. Inny z kolei dawny poeta, też półlegendarny, rzekomo współczesny Homerowi Kreofilos, miał jasno uznać za winnych zabójstwa synów Medei mieszkańców Koryntu. Tę wersję znamy ze wzmianki u wiele późniejszego pisarza, tworzącego w II w. n.e. Pauzaniasza, autora pierwszego antycznego „przewodnika turystycznego” – jeśli można tak nazwać jego dzieło, zatytułowane Wędrówka po Helladzie. Opisując swoją wizytę w Koryncie, Pauzaniasz wspomina pomnik dzieci Medei i opowiada króciutko ich historię. Po tym, jak Medea posłała rywalce, nowej narzeczonej Jazona, królewnie Glauke, zatrutą szatę, która zabiła nieszczęsną dziewczynę, a przy okazji i jej ojca, króla, Koryntyjczycy wpadli w szał i nie mogąc dopaść Medei, ukamienowali jej synów, Feresa i Mermosa. Myśleli, że mają takie prawo w ramach zemsty – ale zabili niewinne małe dzieci. Bogowie pokarali ich za to, zsyłając zarazę na korynckie dzieci. Dopiero ofiary przebłagalne i ustanowienie kultu dzieci Medei (oraz wzniesienie statui tajemniczego bóstwa imieniem Deima, Groza) zakończyło problem.

A skąd u Eurypidesa pomysł na Medeę – dzieciobójczynię? Złośliwe języki (których opinia zachowała się w scholiach, czyli rodzaju komentarza, do tragedii Eurypidesa) głosiły, że powód był prozaiczny, ale i znaczący – pięć talentów złota, jakie zapłacili dramaturgowi Koryntyjczycy, chcący uwolnić się od opinii dzieciobójców. Choć powiedzmy sobie szczerze – ani to pierwszy, ani ostatni raz, kiedy Eurypides robi z mitem coś dziwnego, przekształca go po swojemu. Może wcale nie zrobił tego dla pieniędzy? W końcu jedyną (i niespecjalnie mocną) obroną, jaką miałby przed Medeą, byłoby „Napisałem Twoją postać tak, że wszystkie aktorki chcą ją grać!”

Alfons Mucha, plakat do Medei z Sarą Bernhardt, Paryż 1898

A co stało się z Medeą później? Jak wiemy z dramatu Eurypidesa, na złotym rydwanie zaprzężonym w smoki odleciała do Aten. Tam była przez jakiś czas żoną króla Egeusza, omal nie otruła jego syna Tezeusza (ach, jaka szkoda, że się nie udało, dodam złośliwie), a gdy mąż ją za to wypędził, uciekła do Persji z synem Persesem, który został tam królem i, jak się nietrudno domyślić, eponimem Persów. Nigdy nie poniosła żadnej kary za zabójstwa, jakich się dopuściła – co poświadcza ideę, bliską i mojemu rozumieniu tej postaci, że Grecy widzieli w Medei raczej istotą boską niż podległą prawom bogów śmiertelniczkę. A, na koniec, wedle niektórych wersji, została na Białej Wyspie, wśród duchów herosów, żoną Achillesa.

Ale wiecie co? Cały czas mówiliśmy o synkach Medei. Ale tam była, wedle mitografów, jeszcze córka. Jedyne dziecko Jazona i Medei, które przeżyło, dziewczynka imieniem Eriopis. Mity nic poza imieniem nam nie przekazują, ale tak sobie myślę, że należy się jej własna opowieść. I nawet, przyznam, zaczęłam ją pisać 🙂